niedziela, 28 lipca 2013

nacisk

Europie grozi potężna dysfunkcja całego systemu gospodarczego, ponieważ wszyscy zaczęli oszczędzać, coraz mniej ludzi cokolwiek kupuje, a nawet sam proces zakupów, – jako filozofia ulegnie zmianie, albowiem tak popularne zakupy na kredyt, zarówno konsumentów, sektora prywatnego i publicznego są na wymarciu. W wyniku nacisków UE, takie gospodarki jak hiszpańska zmuszone do cięcia wszystkich wydatków i zwiększenia konkurencyjności wewnętrznej poprzez obniżanie ogólnych kosztów. Spowoduje to ogólny spadek siły nabywczej mieszkańców Hiszpanii, czyli generalnie zmniejszenie hiszpańskiego rynku. W efekcie, ponieważ będą mniej kupować, będą także mniej produkować – część firm zniknie z rynku, a jeszcze inne zmniejszą zatrudnienie. Spowoduje to kolejną spiralną presję na dalsze oszczędności, albowiem masa zaległych długów będzie wymagała stałej obsługi. Niestety zapłacą za to zwykli ludzie, albowiem odsetki i raty kapitału odbiją się na ich poziomie życia. W całym modelu poprawiania gospodarki ogranicza się konsumpcję, zapominając, że oznacza to w praktyce trwałe zmniejszenie gospodarki. No to widzę, że sentyment do P-sixa/Pentacona łaczy nas, na wieki. Na body mojego wybite jest Pentacon six TL. Myślę, że to była chyba ostatnia z wersji, jaką produkował VEB z Drezna. Ojciec kupił go w latach 70-tych z Biometarem (80 mm) i z Sonnarem (180mm). Sonnara musiałem już raz naprawiać, bo zlepiły się blaszki od przysłony. Naprawiałem w Polsce, podczas jednego z corocznych pobytów. Doszedł późnej.
Dbam o ten cały mój posiadany komplet do Pentacona jak o relikwię. Bardzo lubię mechaniczne aparaty. Jest w nich jakaś dusza zaklęta w precyzji mechanizmu, w szczęku otwierającej się i zamykającej migawki. Mam szacunek dla nowoczesności, sam na codzień robię zdjęcia cyfrowo, ale po prostu lubię brać do ręki te mechaniczne cacka i wsłuchiwać się w trzask ich migawek. Practisix czy Pentacon – ich odgłos jest bardzo charakterystyczny, jakby na dwa razy, ciężki, soczysty. Nawet teraz robię jedna – dwie rolki filmu cz-b, tak dla przyjemności, potem wywołuję u kolegi, który ma ciemnię (koreks mam własny). Odbitek nie robię. Kolega ma dobry skaner do negatywów… Chyba już zapomniałem jak się robiło odbitki (choć powiększalnik gdzieś siedzi w pudle, mam nawet ów słynny Janpol Color – dziś to chyba okaz muzealny). Wszystko to zwoziłem na raty, przy okazji podróży do Polski – widać ojciec uznał, że mógł mi przekazać swoje fotograficzne szpargały. I dziś, po tej stronie Oceanu mam coś egzotycznego. Kiedy swego czasu zapisałem się do miejscowego klubu fotograficznego, to kiedy przyniosłem na jedno z pierwszych spotkań mój system Pentacona, chłopakom oczy się zaświeciły, i nie dlatego, że oni mieli coś gorszego – przeciwnie ! Chłopaki mieli Hassie, Mamyie, skrzynkowe Horsemany czy inne cudeńka. Moi koledzy z klubu po raz pierwszy zobaczyli coś, o czym słyszeli, czego pewnie by nie kupili, ale co miało swoją historię i renomę. Pamiętam, jak w epoce przedcyfrowej mocowałem Sonnara do mego Japończyka: kilka razy zaczepiono mnie na ulicy pytając ze szczerym zaciekawieniem co to za obiektyw, bo Sonnar, zwłaszcza z osłoną słoneczną prezentuje się bardzo okazale. A przy okazji naprawdę robi dobre zdjęcia !
Oczywiście, że np. podróżowanie z systemem Pentacona na plecach to byłby wyczyn: cięzki, niegramotny, ale co z tego ? Kiedyś, kiedy więcej czytywałem na temat fotografii z czasopism, w jednym takim pisywał fotograf (Jim Zuckerman), który podróżował po świecie z systemem Mamyią RZ 7 pro. W jednym z artykułów wyznał, że od noszenia tego majadanu Zuckerman zmalał o cal (2,5 cm) – zgniecenie dysków czy coś w tym stylu. Zuckerman nadal żyje z fotografii, prowadzi kursy w plenerze, choć byc może dziś nie targa na plechach tyle,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz